Ja już prawie po sesji (heh, jeszcze pół roku i będzie też po studiach, czy istnieje życie po studiach?), więc już luz, tylko pracuję. Ale zaraz wolne i wyjazd, uff, potrzebuję odpoczynku i czasu na czytanie.
Od Dworu skrzydeł i zguby, a jeszcze bardziej od Dworu szronu i blasku gwiazd miałam w głowie "Maas nie umie w zakończenia, Maas nie umie w zakończenia". Bo z Dworami jej nie wyszło - ACOWAR to taki udawany finał, który tylko częściowo coś zamyka, a po części zapowiada kolejne książki. ACOFAS jest jak nieszczególnie dobry fanfik - bardzo nieudany tekst, bez żadnego pomysłu, który w idealnym świecie nie powinien w ogóle powstać.
Na ten moment Kingdom of Ash ma być naprawdę ostatnią książką ze Szklanego tronu. Nie wiem, czy za dwa lata Maas nie wyskoczy jeszcze z jakimś sequelem/prequelem, ale w tej chwili naprawdę mamy finał. Dobry finał. Maas, jednak potrafisz!
Są takie dni, kiedy po prostu potrzebujemy zastrzyku pozytywnej energii. Książki mogą też być świetnym lekarstwem - na smutki i smuteczki, stres, zimową chandrę, zmęczenie i zniechęcenie. Szczerze mówiąc, gdy mam zły dzień, jednak najczęściej wybieram film. Tak jest po prostu zazwyczaj szybciej i łatwiej, jeśli potrzebuję nagłego wzrostu endorfin. W takim zestawieniu filmowym królowałyby chyba "Rzymskie wakacje" i dlatego właśnie temu postowi patronują Audrey i Gregory Peck na vespie. :) Te książki jednak na pewno równie dobrze poradzą sobie z uleczeniem smuteczków.
Dzisiaj Walentynki, zatem wszędzie królują motywy miłości. Ja jednak ledwie pamiętam o tym święcie, więc jestem trochę nie w temacie. Ale opcjonalnie można potraktować tę listę, jako propozycje książek, które warto przeczytać, gdy ktoś w Walentynki jest sam i jest mu z tego powodu smutno. Trochę miłości (całkiem sporo...) też tu znajdziecie, a jak! :)